Przejdź do głównej treści

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

W świecie fake newsów i badań dezinformacji – rozmowa z dr Malwiną Popiołek

W świecie fake newsów i badań dezinformacji – rozmowa z dr Malwiną Popiołek

Jak badać fake newsy? Jakie efekty wywołuje dezinformacja? I czym jest masowe samokomunikowanie się? Razem z dr Malwiną Popiołek dyskutujemy o dynamice mediów społecznościowych, polaryzacji dyskusji za pomocą technik manipulacji informacją, emocjach, „bańkach światopoglądowych” oraz fałszerstwie nowości w badaniach internetu.

>>

Podcast-> https://open.spotify.com/episode/0gtflvm2vgKxHl8toHeb3u

Bądź na bieżąco! https://www.facebook.com/NetnographyProject

Muzyka intro/outro: Closed on Sundays (Mana Junkie) 

Odcinek zrealizowano przy wsparciu finansowym Priorytetowego Obszaru Badawczego Heritage w ramach Programu Strategicznego Inicjatywa Doskonałości w Uniwersytecie Jagiellońskim.

 

TRANSKRYPCJA:

 

Aleksandra Powierska: Witam wszystkich w kolejnym odcinku „Podcastu Netnograficznego”. Dzisiaj porozmawiamy o fake newsach. Moim gościem jest dr Malwina Popiołek, która pracuje jako adiunkt w Instytucie Kultury Uniwersytetu Jagiellońskiego, i której zainteresowania badawcze koncertują się na technologiach informacyjno-komunikacyjnych. W 2020 roku dr Malwina Popiołek kierowała projektem badawczym dotyczącym obecności fake newsów w przestrzeni medialnej podczas pandemii COVID-19, stąd też oczywistym się staje, że gościem dzisiejszego odcinka Podcastu. Witam serdecznie! Dziękuję, że przyjęłaś zaproszenie!

 

Malwina Popiołek: Dzień dobry, cześć!

 

AP: Fake newsy są zjawiskiem szeroko omawianym pod wieloma kątami, ale my dzisiaj skupimy się na kwestiach badawczych, metodologicznych wyzwaniach i trudnościach z tym związanych. Pierwsze moje pytanie brzmi: jak się bada współcześnie fake newsy i co Twoim zdaniem stanowi największą trudność, największe wyzwanie?

 

MP: Tych wyzwań jest bardzo wiele. Zacznijmy od natury mediów społecznościowych. Badania pokazują, że kilka razy szybciej (około sześciu razy szybciej w mediach społecznościowych) nieprawdziwe newsy rozprzestrzeniają się w stosunku do prawdziwych wiadomości. Jest to aspekt związany z oddolnym rozprzestrzenianiem się treści. To znaczy, że to nie źródło dezinformacji bezpośrednio rozprzestrzenia jakąś nieprawdziwą treść, tylko użytkownicy dzieląc się różnego rodzaju wiadomościami. Więc tutaj media społecznościowe wydają się być przestrzenią, która jest z punktu widzenia dezinformatora bardzo dobrym miejscem do rozprzestrzeniania nieprawdziwej informacji. Natomiast pojawia się problem samego badania, w związku z licznymi ograniczeniami natury etycznej. Czy my jako badacze możemy rozprzestrzenione w Sieci fake newsy w ogóle badać? Na ile możemy to robić? Na ile tego typu badania są zgodne z różnymi zaleceniami, czy dobrymi praktykami etycznymi dotyczącymi badań naukowych? To jest problem, co do którego jest dużo wątpliwości, zwłaszcza jeśli chodzi o politykę firm – właścicieli platform społecznościowych, które wprowadzają bardzo często regulacje ograniczające swobodne pobieranie treści, analizę, a potem ewentualną publikację. Tutaj widziałabym przede wszystkim duże ograniczenie, jeśli chodzi o badania. Innym jeszcze problemem jest to, że ta przestrzeń daje nam bardzo dużą różnorodność materiału, począwszy od bezpośrednich dezinformatorów, jakimi na przykład są trolle internetowe, poprzez różnego rodzaju nieświadome rozprzestrzenianie fałszywych informacji, które związane jest z chęcią podzielenia się po prostu czymś interesującym z innymi użytkownikami czy z osobami, które obserwują nasze strony, nasze profile w mediach społecznościowych. Nawet jeżeli mamy wątpliwości co do tego, czy to jest prawda, nawet jeżeli zakładamy, że dana informacja jest podkoloryzowana albo zawiera elementy kłamliwe to mimo to, często ją udostępniamy zwiększając w ten sposób wiarygodność i zwiększając liczbę osób, które podały ją dalej. Zatem: zwiększając liczbę osób obserwujących danego dezinformatora, zwiększamy wiarygodność danego źródła. Tych źródeł jest sporo. Często mamy też problem z ich ustaleniem. Czy źródłem bezpośrednim jest dezinformator, czy osoba, która uległa dezinformacji i nie robi tego bezpośrednio z intencją dezinformowania, ale robi to dlatego, że sama ulega dezinformacji i chce się zaangażować w szerzeniu tej prawdy, która faktycznie nie jest prawdą? To jest często trudne do ustalenia. Możemy mieć zatem do czynienia z potęgowaniem zjawiska dezinformacji, ale intencja nie zawsze będzie jednoznaczna. Ktoś może szerzyć teorie spiskowe, bo jest przekonany, że są one prawdziwe.

 

AP: To jest faktycznie problematyczne, bo jeśli badamy tysiące fake newsów, nie jesteśmy w stanie zbadać intencji wszystkich osób, które daną treść przekazały. Być może część internautów robi to intencjonalnie, część zupełnie nieświadomie, część osób może faktycznie –  tak jak powiedziałaś – podejrzewa, że ta informacja jest podkolorowana, ale jest na tyle ciekawa, interesująca, bądź też w sposób ironiczny komentująca jakieś zjawiska, że jest przekazywana dalej. Użytkownicy nie mają też takich dylematów etycznych, jakie potem spotykają badaczy. Chciałabym się teraz zapytać o to, jak rozpoznać fake newsa? Czy ty wyróżniasz jakieś cechy fake newsów, które mogłyby nas jako odbiorców naprowadzić na to, że informacja, z którą się spotykamy nie jest do końca prawdziwa?

 

MP: Tak, jest kilka takich cech. Przede wszystkim fake newsy mają być przynętą, która sprawi, że będziemy chcieli daną wiadomość przeczytać. Bardzo często to są treści, których konstrukcja ma nas mocno zachęcić, przedstawić nam coś niewiarygodnego, albo coś, o czym nikt inny nam nie powie. To budowanie narracji alternatywnej dla medialnego mainstreamu. Tutaj mamy prawdę, o której inne media, albo nikt inny ci nie powie. To prawda ukrywana przed światem. Dobrym przykładem są teorie spiskowe. Bardzo często fake newsy odwołują się do naszej mądrości i inteligencji. Mamy sami przeczytać i sami wyrobić sobie zdanie. To jest bardzo ciekawy zabieg, którego celem jest manipulacja odbiorcami: korzystając z mediów społecznościowych mamy wrażenie, że mamy do czynienia z bardziej niezależnymi źródłami informacji, niż w czasach przed erą Web 2.0, dlatego, że to są często oddolnie tworzone kanały. Nie ma tutaj typowych zjawisk związanych z ograniczaniem treści medialnej, jak gatekeeping czy różnego rodzaju ograniczenia związane z procesem wydawniczym w przypadku prasy, czy z linią programową danego medium. Każdy tutaj „może sobie mówić co chce”, więc mamy wrażenie, że media społecznościowe są bardziej niezależne niż media głównego nurtu, niż media tradycyjne. To jest bardzo złudne i jest to pułapka, w którą często wpadamy. Na tym właśnie przekonaniu twórcy fake newsów bazują pozwalając nam myśleć, że jesteśmy najmądrzejsi – przeczytamy danego newsa i sami wyrobimy sobie zdanie. Najczęściej efektem ma być osłabienie zaufania do instytucji demokratycznych lub sianie chaosu. Bardzo często celem dezinformacji jest właśnie szerzenie chaosu, zamieszania i powodowanie osłabienia postaw obywatelskich, aby sprawić, że będziemy coraz bardziej bierni, że nie będziemy się angażować, bo w obliczu sprzecznych informacji, będziemy mieli wrażenie, że i tak nigdy nie poznamy prawdy. Zatem i tak nigdy nie dowiemy się, jak jest naprawdę, bo ukrywane są przed nami fakty, więc – w kontekście różnych alternatywnych scenariuszy, na których bardzo często opierają się dezinformacyjne narracje – jesteśmy bezradni. Najlepiej żebyśmy zajęli się wyłącznie swoimi indywidualnymi sprawami i w nic nie angażowali, bo nie ma sensu. Ta bierność jest często efektem dezinformacji. Ostatnio głównie na tym się koncentruję, czyli na badaniu efektów dezinformacji, a nie nawet na samych fake newsach. Ale to już powinno wzbudzić nasze podejrzenie. Jeżeli widzimy jakąś treść, która pozwala nam myśleć, że jesteśmy zdolni do tego, aby po przeczytaniu jednej wiadomości w bardzo prosty i szybki sposób dokonać całkowitego osądu skomplikowanej, wielowymiarowej i trudnej sytuacji, to powinniśmy być czujni. Być może to jest właśnie dezinformacja. Poza tym pojedyncze fake newsy wpisują się w większe narracje i tutaj wydaje mi się, że dobrym sposobem, żeby wykształcić w sobie czujność na ewentualne fake newsy jest właśnie poznanie tych narracji, poznanie teorii spiskowych, zapoznanie się z kontekstami osadzania alternatywnych prawd i historii. Wtedy bardzo łatwo będziemy mogli zobaczyć, że poszczególne fake newsy wpisują się w szerszą narrację dotyczącą na przykład nowego porządku świata, który rzekomo jest wprowadzany powoli i ma całkowicie zmienić porządek naszego świata, w którym żyjemy. To jest dobry sposób, który pozwoli nam szybciej zidentyfikować poszczególne fake newsy, poza takimi tradycyjnymi metodami, jak weryfikowanie źródeł. Weryfikacja każdego pojedynczego fake newsa jest bowiem żmudną, długotrwałą, często trudną pracą – często niemożliwą do wykonania z perspektywy przeciętnego internauty. A jeżeli nawet możliwą to wymagającą wiele wysiłku. Znajomość narracji może nam to ułatwić i może po prostu spowodować, że wobec danych treści będziemy bardziej czujni i zachowamy większą ostrożność w dzieleniu się tą treścią z innymi użytkownikami.

 

AP: Dziękuje bardzo za odpowiedź. Wspomniałaś o gatekeepingu i o efektach fake newsów. Przyszło mi do głowy, że dzisiaj takim gatekeeperem są algorytmy, które przyczyniają się do rozprzestrzeniania fake newsów z jednej strony, a z drugiej – zamykają nas w bańkach. Najpierw w bańkach filtrujących, później w bańkach informacyjnych. Monika Krakowska wydała niedawno książkę, w której wprowadza koncepcję epistemicznej bański informacyjnej, czyli takiej przestrzeni, która ogranicza naszą wiedzę. Zamykamy się nie tylko w dostępie do informacji, ale w dostępie do wiedzy, a ostatecznie w bańce światopoglądowej. Media bardzo nam w tym pomagają. Czy fake newsy stają się w tym kontekście jeszcze większym zagrożeniem? Bo jeśli zamkniemy się w bańce, w której jest bardzo dużo fake newsów, to będzie nam coraz trudniej wyjść z tej pętli…

 

MP: Tak, tutaj jest kilka wątków. Dobrze, że o tym wspomniałaś, bo problem jest wielowymiarowy. Zacznę od tego, o czym powiedziałaś na początku, czyli od tego, jak działają platformy społecznościowe. A działają przede wszystkim w taki sposób, że promują w dużym stopniu treści, które angażują nas emocjonalnie. Fake newsy angażują nas emocjonalnie bardzo mocno. To wynika z tego, że po pierwsze są tak konstruowane, żeby zwrócić naszą uwagę, więc już na etapie tworzenia fałszywej treści ona ma wyzwalać emocje, bo jeżeli będziemy się czymś emocjonować to jest większa szansa, że klikniemy i w ogóle przeczytamy, zainteresujemy się taką treścią. Poza tym, im bardziej treść nas emocjonuje, tym większa szansa, że będziemy się nią dzielić. To z punktu widzenia różnych podmiotów dezinformujących jest o tyle ważne, że po pierwsze podnosi ich wiarygodność: im częściej coś udostępniamy, tym większa wiarygodność. Po drugie, zwiększa się zasięg fałszywej narracji i to jest również celem dezinformacji. Z drugiej strony, emocjonalizacja powoduje, że ulegamy różnego rodzaju błędom poznawczym w znacznie większym stopniu i z tego powodu zamykamy się w swoich bańkach, w bańkach światopoglądowych. Nawet nie tyle w bańkach informacyjnych, czy bańkach filtrujących, bo bańka filtrująca jest właśnie efektem filtrowania treści. Bańka informacyjna jest z kolei ograniczonym zestawem informacji, które posiadamy. W bańce informacyjnej każdy był od zawsze, bo nie jest możliwe dotarcie do wszystkich informacji, czy poznanie wszystkich faktów, które wydarzyły się danego dnia. Natomiast bańka światopoglądowa to jest rzeczywiście coś, co wydaje mi warte, aby współcześnie się temu przyjrzeć z badawczego punktu widzenia, dlatego, że my filtrujemy treści będąc w tego typu bańce. Z jednej strony to jest utrwalane przez bańkę filtrującą, z powodu której podsuwane są nam konkretne treści na podstawie wcześniejszych wyszukiwań. Z drugiej strony, mamy ograniczony dostęp do informacji, a dodatkowo jeszcze wrażenie, że my potrafimy rozpoznawać fake newsy. Bo fake newsy, które są po przeciwnej stronie naszego światopoglądu, my świetnie rozpoznamy i powiemy: „dobra to jest fake news, w to nie będę wierzyć”. Ale tam gdzie jest mój bias, tam gdzie jest prawda, czy też nieprawda, ale taka narracja, która mi się podoba, to już jestem znacznie mniej czujny, czy znacznie mniej czujna i taką treść łatwiej zaakceptuję, z większą łatwością uwierzę, że ta treść jest prawdziwa. Z resztą w Stanach Zjednoczonych takie badania były prowadzone po głośnej historii związanej z manipulowaniem wyborami prezydenckimi w 2016 roku i tam badaczom udało się dowieść, że osoby, które mają silnie spolaryzowane poglądy polityczne znacznie częściej ulegają fake newsom (tym fake newsom, które potwierdzają ich światopogląd), niż na przykład osoby, które są niezdecydowane, które nie mają tak silnie wyrobionego poglądu. Tutaj jeszcze na koniec dodam, że my musimy przede wszystkim zdać sobie sprawę i zaakceptować to, że dezinformacja często nie jest zorientowana tylko w jednym kierunku. Weźmy przykład narracji antyszczepionkowej. Badania pokazują, że źródła, które dezinformowały na temat szczepień podczas pandemii COVID-19 wysyłały informacje zarówno antyszczepionkowe, jak i proszczepionkowe. Dezinformacja często ma na celu po prostu wprowadzenie chaosu, wprowadzenie zamieszania, utrudnienie nam dokonania oceny sytuacji. Ma to polaryzować opinię publiczną. Bardzo istotny jest zatem cel dezinformacji. Powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego, że to nie jest tak, że tylko jedna strona na przykład politycznego sporu dezinformuje, a druga strona jest niewinna. Nawet, jeżeli w przypadku konkretnego sporu mamy do czynienia ze skrajnymi newsami, to czasami zewnętrzne podmioty dezinformujące, niezaangażowane w dany spór – tak na przykład jest z rosyjską dezinformacją – wysyłają zarówno takie, jak i takie treści po to, żeby wprowadzić element chaosu, ten element zamieszania, żeby spolaryzować dyskusję na dany temat. Spolaryzowana dyskusja to jest dyskusja bardzo nacechowana emocjonalnie. Silne emocje mogą powodować, że ulegamy różnym złudzeniom i akceptujemy te newsy, które potwierdzają nasz światopogląd, ulegamy dysonansowi poznawczemu, czyli stajemy się ślepi i bardzo odporni na argumenty przeciwnej strony. Albo w ogóle się zamykany na argumenty przeciwnej strony. Jest nam wygodnie w naszych bańkach, w naszych poglądach. Otaczamy się osobami, które mają takie same poglądy, bo to jest przyjemne, wygodne i komfortowe i uwalnia nas z konieczności myślenia.

 

AP: To jest też duże wyzwanie dla badaczy, bo przecież od bańki filtrującej nie uciekniemy, więc każdy nasz ruch generuje kolejny ruch i warunkuje to, co się wyświetla i jako badacze też musimy być świadomi tego, że wszystko jest w jakiś sposób nam „podpowiedziane”. Musimy się wystrzegać baniek informacyjnych, tym bardziej baniek światopoglądowych, ale myślę, że bardzo trafnie określiłaś, że to jest pewien chaos, w którym my pracujemy i ten chaos się potęguje, jest bardzo dynamiczny. Mam tu na myśli fake newsy, ale też trolling, boty. W netnografii coraz więcej mówi się o tym, że na równi trzeba traktować aktorów ludzkich i nie-ludzkich, ponieważ aktorzy nie-ludzcy wpływają na interakcję pomiędzy aktorami ludzkimi. Zastanawiam się czy masz jakąś radę, jak sobie poradzić w badaniach, w których zajmujemy się treściami, które nie są fake newsami, ale jednocześnie w korpusach mamy ogromną ilość tych ostatnich. Czy my mamy je uwzględniać, czy powinniśmy je oddzielać od korpusu danych, które zostały ocenione jako sprawdzone, jako wiarygodne? Czy powinnyśmy na równi traktować fake newsy z korpusem danych sprawdzonych? Nie pod kątem wartościowych informacji oczywiście, tylko pod kątem samego materiału badawczego, jednostki analizy?

 

MP: To jest ciekawe pytanie. To wszystko zależy zapewne od rodzaju badania i tego, co jest naszym celem oraz czy ten cel dopuszcza uwzględnianie materiału stworzonego przez różnych uczestników dyskursu w mediach społecznościowych. Uczestników, którzy udają ruch organiczny czy treści wytworzone przez internautów, a w rzeczywistości to są osoby, czy podmioty, które mają tym dyskursem manipulować. Tutaj wydaje mi się, że podstawowe pytanie będzie dotyczyło tego, co my byśmy chcieli konkretnie pokazać i co chcemy badać. Jeśli nasze badanie jest związane z tym, w jaki sposób boty (w kontekście teorii ANT można ich nazwać aktantami) przekierowują dyskusję, czy w jaki sposób są współcześnie gatekeeperami to tutaj na pewno należałoby ich uwzględnić. Natomiast jeżeli to są badania pojawiających się w Internecie narracji to możemy uzyskać ich zafałszowany obraz. Pytanie, skąd biorą się te narracje i czy rzeczywiście odzwierciedlają nastroje społeczne? Musimy pamiętać, że pomimo, iż media społecznościowe są bardzo powszechnie używane, to nie zawsze odzwierciedlają w 100% nasze poglądy czy nastroje, bo nie każdy decyduje się na zabranie głosu. Pojawia się zatem część dyskursu, która jest ukryta. Ktoś świadomie nie uczestniczy w dyskusji, ktoś robi to pod wpływem emocji, które też mogą sprawić, że faktyczny pogląd wykształcony bez emocji jest nieco inny. Możemy na przykład zacząć dopuszczać do siebie argumenty drugiej strony. Wciąż też na nasze poglądy mają wpływ pośrednicy – liderzy opinii. Współcześnie takim liderami opinii mogą być na przykład influencerzy, czy osoby, które są ekspertami. Pod wpływem ich opinii możemy zmienić własne zdanie. Przebywając w przestrzeni mediów społecznościowych możemy mieć wrażenie, że jesteśmy straszni, że komunikujemy się w bardzo niewłaściwy sposób, bo jest dużo emocji, bo ta komunikacja jest nieracjonalna, za to emocjonalna, jest dużo mowy nienawiści. Czy to jest odzwierciedlenie tego, jak rzeczywiście jesteśmy? Ja bym tu jednak nie była taka pesymistyczna. Odpowiadając na pytanie, wszystko zależy od rodzaju badania. Na pewno jeżeli interesuje nas konkretnie dezinformacja, czy wprowadzanie jakiejś narracji, czy moderowanie na przykład lub zarządzanie emocjami w skali masowej to na pewno tak, bo to jest niezwykle istotny element, który bardzo często przekierowuje naszą uwagę na jakieś tematy. Bardzo często taki jest też cel dezinformacji: przekierować uwagę z rzeczy, którymi powinnyśmy się interesować na te rzeczy, które właśnie niekoniecznie są prawdziwe, ale są bardzo ciekawe i dodatkowo jeszcze zawierają element tajemnicy.

 

AP: Czyli fake news to gotowy przepis na to, jak przyciągnąć uwagę. Wspomniałaś o tym, że część zjawisk, czy też część tego, co dzieje się w mediach społecznościowych wynika z naszego życia społecznego, i że nie wszyscy ludzie korzystają z serwisów społecznościowych. Czasami mam wrażenie, że czyni się zbyt duże uogólnienia przypisując mediom społecznościowym ogromną moc. W naukach społecznych mówi się tutaj o fałszerstwie nowości, czyli przypisywaniu mediom społecznościowym generowania nowych zjawisk społecznych, podczas, gdy one tak naprawdę nie są nowe, tylko zostały wzmocnione przez media społecznościowe. Czy tak jest z fake newsami? Czy zjawisko fake newsów zostało wzmocnione przez media społecznościowe, natomiast ludzkość miała od zarania dziejów tendencję do tego, żeby dezinformację wprowadzać?

 

MP: Tak, zdecydowanie masz rację. Fake news nie jest niczym nowym, a zwłaszcza od momentu, kiedy mamy media masowe. Mamy propagandę, mam dezinformację i mamy różnego rodzaju podmioty, którym zależy na tym, aby manipulować opinią publiczną i widownią medialną. Absolutnie zgadzam się z tym, że to nie jest nic nowego. Zmienił się może charakter komunikacji masowej, czyli przeszliśmy z etapu komunikacji masowej, gdzie mamy – upraszczając – nadawcę i widownię do masowego samokomunikowania się. Castells o tym pisał, że my dzisiaj masowo się samokomunikujemy, dlatego, że mamy znacznie większą swobodę w zakresie tworzenia spersonalizowanego strumienia informacji, który jest dopasowany do naszych potrzeb. Jesteśmy bardziej niż kiedyś aktywnym uczestnikiem procesu komunikowania: możemy sobie wybrać treści, dopasować strumień informacji pod kątem tego, czego konkretnie potrzebujemy plus dodatkowo możemy być znacznie bardziej interaktywni. Możemy też tworzyć treści, odpowiadać na nie, wpływać na trendy. Więc jako jednostka, która uczestniczy w procesie komunikowania masowego jesteśmy bardziej aktywni, niż kiedyś i wydaje mi się, że w porównaniu do tego, co mieliśmy, kiedy w ogóle pojawiły się media masowe, kiedy pojawiło się radio, pojawiła się telewizja. Dzisiaj też mamy większe kompetencje medialne, bo te media towarzyszą nam już od dłuższego czasu. Chociażby wiemy, że nie wszystko, co się w mediach pojawia jest prawdą. Troszeczkę jeszcze brakuje nam kompetencji nowomedialnych, zwłaszcza w obszarze mediów społecznościowych. Tutaj jednak nie każdy ma świadomość tego, jak działa bańka filtrująca i rzeczywiście to jest wciąż nowe medium, którego się uczymy i co do którego nie jesteśmy w pełni świadomi mechanizmów wszystkich jego działań. Dodatkowo te mechanizmy w dużej mierze są ukryte. To znaczy, nawet jeśli mam świadomość działania algorytmów, to nigdy nie poznamy w 100% zasad tego działania. To jest wszystko dynamiczne, wymaga od nas trzymania ręki na pulsie, pilnowania się. Mamy techniki manipulacji, nowe wyzwania. Jeszcze do niedawna zajmowaliśmy się na przykład przemocą w grach wideo. To dorastało do rangi ogromnego współczesnego problemu i tego, w jaki sposób ta przemoc może wpływać na dzieci czy młodzież. Dzisiaj okazuje się, że mamy zupełnie inne problemy. Te problemy zmieniają się co kilka lat i wydaje się, że dynamika tutaj jest bardzo duża, więc cały czas musimy bardzo intensywnie uczyć się – uczyć się nowych rzeczy i zdawać sobie sprawę z różnych zagrożeń. Często przywołuję przykład niebieskiego wieloryba, który był mitem, który urósł do rangi ogromnego zagrożenia, którym powinni przejmować się rodzice dzieci korzystających z Internetu. Ale kiedy mówiliśmy o niebieskim wielorybie, który rzekomo miał zachęcać polskie dzieci do samobójstw, mieliśmy znacznie inny problem w Polsce, którym był patostreaming i nikt tego problemu wówczas nie widział. Kiedy z kolei zaczynaliśmy dyskutować o patostreamingu jako problemie, zjawisko to w dużej mierze zostało już ograniczone. Nie całkowicie, absolutnie, ale najbardziej popularni patostreamerzy trafili po prostu do więzienia za swoją działalność. Bardzo często nowymi problemami zaczynamy się zajmować w momencie, kiedy one przestają już być problemami, kiedy przestają już często stanowić tak poważne zagrożenie, jak pierwotnie się wydawało. Nowe media, media społecznościowe to są media bardzo dynamiczne.

 

AP: To pozostaje nam czuwać, pozostaje nam trzymać rękę na pulsie. Wywołałaś temat patostreamów. Mogę zapowiedzieć, że następny odcinek „Podcastu Netnograficznego” będzie właśnie o patostreamach, a ja dziękuję bardzo za rozmowę. Moim i Waszym gościem była dr Malwina Popiołek. Do zobaczenia, do usłyszenia!

 

MP: Dziękuję.